Bieszczady – pięć niezwykłych miejsc i jedna knajpa, w której znakomicie karmią
Bieszczady, a w nich pięć niezwykłych miejsc. Nie tak popularnych jak połoniny, ale takich, w których będziesz miał wrażenie, że w górach jesteś tylko Ty. I knajpa, nie z tych popularnych, ale w której znakomicie karmią. Wśród aniołów, diabłów i rekwizytów łemkowskich wszelakich.
Niezbyt miło na początek
Bieszczady przyciągają coraz większe rzesze turystów. Celowo nie użyłam słowa wędrowców, bowiem – głównie w weekendy – w połoniny wyruszają także osoby pozbawione nieco wyobraźni.
Nie jest moim zamiarem nikogo obrażać, ale chciałabym zwrócić uwagę – gdyby taka osoba, o której piszę przeczytała mój tekst – że przyjeżdżamy w Bieszczady, aby wtopić się w przyrodę, posłuchać śpiewu ptaków, nadsłuchiwać czy skądś nie nadchodzi niedźwiedź (!), a nie być otoczonym przez rozkrzyczanych ludzi, którzy pomylili Bieszczady z wrzaskliwą knajpą.
O śmieciach porozrzucanych byle gdzie nie wspominając. Skoro decydujecie się spędzić czas w górach, uszanujcie panujące tutaj prawa i dajcie sobie i innym nieco wytchnienia.
Dlaczego w Bieszczady?
Zdecydowana większość odwiedzających Bieszczady udaje się na połoninę Caryńską lub Wetlińską, Tarnicę i odwiedzić Polańczyk. Czasem ktoś zaglądnie do cerkwi spotkanej po drodze. I odwiedzi najbardziej znane knajpy. Głównie w Wetlinie, gdzie w weekend czeka się w kilkunasto – osobowej kolejce na wolny stolik.
Chciałabym abyście zajrzeli ze mną do nieco innych miejsc niż zwykle. Tak samo urokliwych, w których można pobyć samemu z urokiem gór.
1. Cerkiew w Hoszowie
Wioska Hoszów ( położona 6 km za Ustrzykami Dolnymi), podobnie jak inne okoliczne wioski, okrutnie ucierpiała wskutek działań ostatniej wojny.
Dwunastego września 1939 roku wieś znalazła się w rękach Niemców. Nie na długo jednak. Siedemnastego września Armia Czerwona zajęła tereny na wschód od Sanu, zmuszając Niemców do wycofania się.
Od 29 września tegoż roku, aż do 27 czerwca 1941 roku okoliczne tereny zostały przyłączone do Związku Radzieckiego i Hoszów znalazł się pod okupacją sowiecką. A później znowu pod niemiecką. W latach 1945-51 Hoszów pozostawał w granicach ZSRR.
Wiosną 1944 roku w Bieszczadach pojawiły się pierwsze oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). Ataki band UPA trwały jeszcze przez lata, bo aż do 1947 roku, paraliżując życie ludzi regionu. Po zakończeniu działań wojennych Bieszczady zostały wyniszczone, wyludnione i włączone do ZSRR.
Od lipca 1947 roku rozpoczęła się Akcja „Wisła”, której celem była likwidacja zaplecza materialnego UPA ( chociaż historycy twierdzą, iż była to jednocześnie czystka etniczna wymierzona przeciwko niepolskiej ludności zamieszkującej tereny Polski południowo-wschodniej, bowiem obejmowała również tereny, gdzie UPA w ogóle nie działała).
Wtedy to przeniesiono miejscową ludność na dalekie Ziemie Odzyskane w głąb Polski, a ten południowo – wschodni kraniec został całkowicie wyludniony.
W 1951 roku w ramach regulacji granic Hoszów, podobnie jak wiele innych leżących nieopodal wiosek, został przekazany Polsce w zamian za obfitujący w złoża węgla region Sokala.
Za wioską, jadąc od Ustrzyk Dolnych po lewej stronie, na małych wzgórzu, ukryta nieco za drzewami, wznosi się piękna, dawna cerkiew.
Obecnie jest to kościół rzymsko-katolicki pw. Błogosławionej Bronisławy. Zwiedzać ją można w niedzielę, przed lub po mszy, o godzinie 9.45. Jednakże, nawet jeśli cerkiew jest zamknięta, to można do niej zaglądnąć przez szklane okienko w drzwiach.
Ale przede wszystkim warto zachwycić się budowlą i otoczeniem. Za cerkwią pozostały szczątki cmentarza z początku XX wieku, z dwoma prawosławnymi nagrobkami. Szkoda jedynie, że pokryta jest blachą, a nie jak było pierwotnie drewnianym gontem.
Historię cerkwi, którą przytaczam poniżej, zaczerpnęłam z tablicy informacyjnej. Znamienne jest, iż historia tej cerkwi, jest powielana przez inne budynki kultury sakralne. Niektóre miały więcej szczęścia, inne mniej…
Budowę cerkwi rozpoczęto wiosną 1939 roku. Użyto do niej materiałów z poprzedniej XVIII wiecznej cerkwi. Do wybuchu II wojny światowej zdążono postawić jedynie ściany. W trakcie wojny wykorzystywana przez Niemców jako magazyn amunicji, której wybuch poważnie uszkodził konstrukcję budynku. Budowa została dokończona w 1948 i do 1951 użytkowana była przez grekokatolików. W wyniku przesiedleń w 1951 cerkiew została opuszczona. Przez pewien okres służyła jako owczarnia. W 1971 została przejęta przez kościół rzymskokatolicki. W trakcie remontu w 1977 roku gont, którym była cerkiew, zastąpiona blachą.
2. Punkt widokowy w Lutowiskach i Stanica Kresowa Chreptiów
Za Lutowiskami, w kierunku Ustrzyk Górnych po prawej stronie zobaczymy dość sporych rozmiarów parking. Warto zatrzymać się na nim i popatrzeć.
Na przestrzeń przed sobą, na pofałdowane Bieszczady, które rozpościerają się hen, po horyzont.
Obok parkingu wzrok przyciąga nieco nietypowa budowla. To hotel – Stanica Kresowa Chreptiów.
Pod koniec lat 60 -ych ubiegłego wieku, gdy Jerzy Hoffman kręcił film Pan Wołodyjowski, w pobliżu Lutowisk zbudowano na potrzeby filmu drewniane zabudowania imitujące stanicę wojsk kresowych I-szej Rzeczypospolitej. Po tych zabudowaniach nie było śladu, kiedy postanowiono – dla upamiętnienia historii – na pobliskim wzgórzu wybudować hotel.
Zarówno w jego otoczeniu, jak i wnętrzu, jako żywo przeniesiemy się w czasy Pana Wołodyjowskiego.
A bardziej współcześnie – polecam szarlotkę! Znakomita i spora!
Wieś królewska Chreptyjow (obecnie wieś na Ukrainie), położona była w pierwszej połowie XVII wieku w województwie podolskim. Około 2 km na południe od wsi, pomiędzy Kamieńcem Podolskim, a Mohylowem Podolskim, nad urwistym brzegiem rzeki Dniestr, położone są pozostałości dawnej stanicy wojskowej Rzeczypospolitej. Chreptiów stał się popularny za sprawą powieści Henryka Sienkiewicza i filmu Pan Wołodyjowski. W 1671 roku objął tu komendę Jerzy Wołodyjowski. Chreptiów został zdobyty przez Turków w 1672 roku. Na tej postaci jest wzorowany jeden z głównych bohaterów Trylogii Henryka Sienkiewicza, Michał Wołodyjowski.
3. Wieś Strzebowiska i jej legenda
Bieszczady to nie tylko połoniny…
Urokliwie położone Strzebowiska – opisywana jako najpiękniejsza w Bieszczadach – wioska w której mieszkał niedawno zmarły bieszczadzki zakapior, poeta Ryszard Szociński, zachwyci każdego, komu nie jest obojętne piękno gór…
Od lat, będąc w Bieszczadzie ( tak, tak to nie pomyłka gramatyczna ) zaglądałam do jego „Atamani Bieszczadu” w Cisnej.
Uwielbiałam Jego opowieści o górach, ludziach tutaj żyjących, o nim samym.
O poezji. Dysputy o życiu i przemijaniu.
W czerwcu ubiegłego roku, gdy zaglądnęłam do Cisnej, był już bardzo chory.
W marcu tego roku odszedł na wieczne połoniny…
Pozostał Bieszczad…
A w mojej domowej biblioteczce zbiór jego poezji ” Idąc przed Bieszczad ” z dedykacją – napisaną kilkanaście lat temu – gęsią piórem.
Przybyła kolejna tabliczka na Kapliczce pamięci w Cisnej, odsłonięta 15 sierpnia 2008 roku, a poświęcona bieszczadzkim zakapiorom, którzy z ukochanych przez nich połonin przenieśli się na niebiańskie.
Klimat wioski Strzebowiska niech pokażą fotografie
4.Rowerem w Bieszczadach z dala od tłumów
Dobrze oznaczona trasa rowerowa pomiędzy Strzebowiskami a Majdanem, nieuczęszczana, pozwalająca na jazdę rowerem lub wędrówkę z dala od tłumów.
Właśnie ona była moją drogą – przewodniczką ponad wioską Strzebowiska. Prawdziwe sam na sam z przyrodą. I z uważnością na okoliczne drzewa. Może czai się tam niedźwiedź? 🙂
5. Ser od bieszczadzkich kóz
Sery nie tylko znakomite, ale i przechowywane w sterylnych warunkach. Wszystkie, których próbowałam i kupiłam są przepyszne: zarówno zwykłe, wędzone, w ziołach najróżniejszych i zalewie, jak i fenomenalna feta.
Znajdziecie je w Smolniku – przy drodze z Lutowisk do Ustrzyk, ten sam wjazd, który prowadzi do Wilczej Jamy – oraz na stronie koziej farmy na facebook-u. Szukajcie „Bieszczadzkiej Kozy”.
Właściciele – przemili, młodzi ludzie – wysyłają swoje wyroby na zamówienie.
Bonus – „Bies Blues” o czwartej nad ranem
W pierwszy weekend sierpnia w Siedlisku Brzeziniak. Latem Siedlisko i wchodząca w jego skład Karczma Brzeziniak są miejscem, w którym odbywają się spotkania muzyczne Bies Czad Blues.
W tym roku to wydarzenie już za nami, ale w 2019 festiwal odbędzie się 1-3 sierpnia. Dwa razy udało mi się uczestniczyć w tym wydarzeniu. Za każdym razem lało niemiłosiernie, ale i tak było rewelacyjnie. A Jam session w karczmie do rana…Nie do opowiedzenia:)
Karczma Łemkowyna w Cisnej
W samym centrum wioski Cisna. Gdzie zasiądziesz do stołu wśród licznych aniołów rozglądających się ponad głowami diabłów i Chrystusów Frasobliwych, cudownej urody witraży…
Jedzenie łemkowskie, ale nie tylko. Za to wszystko znakomite. To moja kolejna wizyta w tej restauracji. Bywam w innych miejscach, ale ponad modne i kultowe, przekładam właśnie to.
Tutaj nie może być niedobre jedzenie, bowiem „W tej kuchni nie warzy miarka, a nie dobra kucharka”.
Tutaj czuję się, jakbym wpadła do ulubionej cioci na obiad.
Bieszczady – gdzie spać? Gdzie wybrać się na nocleg?
- Siedlisko Brzeziniak w Przysłupie. Miejsce, które znam od lat – bywałam tutaj, kiedy była małą agroturystyką, z pokojami do wynajęcia i urokliwym domkiem – kuchnią nad potokiem. Obecnie Siedlisko Brzeziniak mocno się rozrósł, zmienił charakter. Ale nadal jest zatopiony wśród zieleni, z urokliwym strumykiem przepływającym przez posiadłość, z miejscami do złapania oddechu od cywilizacji. Więcej informacji znajdziesz Tutaj
- Zajazd Bieszczadzka Ostoja w Hoszów – nieopodal Ustrzyków Dolnych. Zatrzymałam się tutaj na jedną noc, i chociaż nie preferuję pobytu w hotelu w górach, to nie żałuję decyzji. Przyjemne miejsce, z dobrym śniadaniem, przestrzennym pokojem i niesamowitą ciszą wokół – jedynie około czwartej czy piątej rano budziły mnie koguty i gęsi z pobliskiego gospodarstwa :).
- Chata Magoda w Lutowiskach prowadzona przez Jagodę i Maćka, którzy przybyli w Bieszczady ze Szczecina. Urzekła mnie stara chata z cudownymi wnętrzami, gospodarze i otoczenie. Historia do przeczytania w książce Jagody Miłoszewicz „Chata Magoda. Ucieczka na wieś”
- Krywa Chata – to miejsce uwielbia mój syn Radek, co prawda nocleg tam nie jest tani, ale wszystko rekompensują piękne widoki zza okna. Pamiętaj, że tutaj nikt nie serwuje posiłków! Jeżeli marzysz o spokojnym, cichym miejscu i noclegu, w miejscu, w którym naprawdę wypoczniesz – warto się tam wybrać!
Jeśli masz ochotę na nieco więcej bieszczadzkich szlaków, to zapraszam
Bukowe Berdo – fotorelacja z niezatłoczonej, bieszczadzkiej połoniny
Bieszczadzkie Zakapiory – legendy w Bieszczadzie
W Bieszczadach nie tylko połoniny – fotorelacja z trasy na Wielką Rawkę
Bieszczady na mapie Polski
Wybierasz się w Bieszczady? Masz pytania dotyczące wyjazdu? Pisz śmiało w komentarzu, postaram się odpowiedzieć 🙂
Źródło: Akademia Rozwoju Filantropii w Polsce
Otrzymuj powiadomienia o nowych wpisach!
Wypełnij formularz, zapisz się na listę, a otrzymasz regularnie informacje o nowych przepisach i relacjach z podróży!
Uwielbiam Bieszczady ponad wszystkie góry, a w karczmie tez bywam – smacznie i godne polecenia:).
Dziękuję za komentarz 🙂 pozdrawiam dana