Śląskie tradycje wigilijne. Dzieciątko pod choinką
Śląska wigilia wydaje się być taka sama jak w całej Polsce, ale jednak ma swoje tradycje i zwyczaje.
Właściwiej byłoby powiedzieć „Wilijo” – bo tak kiedyś nazywało się ten szczególny dzień.
Świętować po Śląsku
A wyjątkowy był „od zawsze” nie tylko za sprawą nazwy, ale szczególnego znaczenia, bowiem od dzieciństwa w każdym śląskim domu wpajano dzieciom tradycje wigilijne.
Najbardziej utkwiła mi w głowie, że: „Jako Wilijo, taki cołki rok”*. Mało kto obecnie używa już starej nazwy, ale kultywujący zwyczaje bożonarodzeniowe starają się zachowywać tak, jak chcieliby spędzić nadchodzący rok.
W zasadzie przygotowanie do Świąt rozpoczyna się 4 tygodnie wcześniej, wraz z nadejściem Adwentu. Wtedy to w wielu domach i w centralnych punktach miejscowości pojawia się upleciony ze świeżych gałązek wieniec adwentowy Adwyntkranc, z czterema świecami, symbolizującymi kolejne tygodnie adwentu. I tak oczekując na narodzenie Jezusa, w każdą kolejną niedzielę adwentową zapala się jedną świecę.
Zwyczaj ten – wywodzący się z Niemiec – szczególnie mocno przetrwał na Opolszczyźnie, gdzie do dzisiaj w niektórych domach winiec jest obowiązkowym wystrojem, a przejeżdżając przez wioski i miasteczka co rusz spotyka się wieńce z zapaloną odpowiednią ilością świec.
Post i śledź
Wigilia od rana jest dniem postu. W zasadzie powinno się zjeść tylko jeden postny posiłek. Często tym daniem są śledzie postne w śmietanie z ziemniakami, koniecznie z rozgniecionym mleczem, który dodaje się do śmietany.
Najeść można się do syta dopiero na wieczerzy wigilijnej.
Przy stole zasiada najbliższa rodzina, najczęściej wielopokoleniowa. Stół, obowiązkowo nakryty jest białym obrusem, pod nim sianko. Każdy wkłada pod obrus obok swojego nakrycia pieniążek. Siano i pieniążek są „ku bogactwu” w nadchodzącym roku.
Pamięta się o tych, którzy odeszli, a jednocześnie o tych, który mogliby niespodziewanie zawitać do domu i zostawia się nakrycie dla „wędrowca”.
Wieczerza Wigilijna
Najbardziej tradycyjna śląska zupa Siemieniota (znana również jako Siemionka lub Konopiotka), ugotowana z nasion konopi, zwykle rozpoczynała wigilię.
Obecnie jednak jest zastępowana przez inne, również postne zupy, jak grochowa na maśle, barszcz czerwony z uszkami czy grzybowa.
W niektórych rodzinach siemieniotka nadal rozpoczyna wieczerzę, do której zasiada się po modlitwie i /lub czytaniu z Biblii fragmentu o narodzeniu Jezusa, „przełamaniu się” opłatkiem i złożeniu życzeń.
Po karpiu czas na desery
Podobnie jak w całej Polsce, karp wjeżdża na śląski stół jako danie główne. W różnej jednakże formie: panierowany, z warzywami, na słodko. I do tego kapusta kiszona w różnorakiej wariacji.
W moim rodzinnym domu zawsze był – obok smażonego – karp w śmietanie, bez żadnych dodatków. Babcia mawiała, że w Wigilię na stole powinny znaleźć się potrawy, których nie jadamy w ciągu roku. Dlatego nie warzyła* kapusty ani kartofli.
Makówki – bez nich nie ma prawdziwej wigilii – wjeżdżają na stół w chwale najważniejszego wigilijnego dania. Chociaż właściwiej byłoby powiedzieć „deseru”. Nieodłącznie w towarzystwie kompotu z suszonych śliwek, czasem z suszu owocowego.
Kto przynosi prezenty?Dzieciątko!
W Małopolsce prezenty w Wigilię przynosi Aniołek lub Gwiazdka, na Kaszubach Gwiazdor, na Mazowszu Mikołaj.
Dzieci na Śląsku stają „oko w oko” z Mikołajem, a ostatnio także „oko w telewizorem”, w dniu 6 grudnia.
Mikołaj nie zostawia prezentów pod osłoną nocy w butach czy skarpetach, tylko odwiedza dzieci osobiście, sprawdza czy były grzeczne. Często ma ze sobą rózgę – tak na wszelki wypadek dla niegrzecznych dzieci – i zawsze wór z prezentami – najczęściej słodyczami.
Dzieci i obecni rodzice zostają przez Mikołaja odpytani w temacie grzeczności przez cały rok – czasem Mikołaj chętnie wysłuchuje opinii dzieci na temat zachowania rodziców – a starsze dzieci muszą „porzykać”*.
Natomiast w Wigilię prezenty wręcza samo Dzieciątko. Ta najważniejsza postać Świąt przychodzi do każdego spożywającego wieczerzę, bez względu na wiek. Tylko na Śląsku każdy dom odwiedza nowo narodzony Jezus.
Kolędowanie
Na Śląsku nie było kolędników nawiedzających domy niemal po Wigilii. Dzieci poprzebierane za Bożą Rodzinę, pastuszków, zwierzęta, aniołki, rozpoczynały chodzenie po Świętach.
Wtedy najmłodsi chodzili od domu do domu i w zamian za śpiewanie kolęd otrzymywali słodycze. Ten zwyczaj jednak stopniowo zanika.
Śląskie potrawy wigilijne
Jeśli masz ochotę spróbować smaku śląskiej wigilii, albo nie wiesz – lub nie pamiętasz – jak przyrządzało się te potrawy, pomogę Ci.
Przygotowałam przepisy na tradycyjne, śląskie dania wigilijne. Krok po kroku, żeby ułatwić gotowanie i nie powodować niepotrzebnych stresów, w myśl zasady „Jak Wigilia, taki cały rok”.
Przepisy pochodzą z mojej rodziny, z części Górnego Śląska z Mikołowa i Tychów.
- Jako Wilijo, taki cołki rok – Jaka Wigilia, taki cały rok
- Porzykać – pomodlić się
- Warzyć – gotować
Tekst powstał w konsultacji z moją mamusią, która służyła mi radą w przypadku wątpliwości. Jako, że mieszkamy w sporej odległości od siebie, jedyną drogą komunikacji był zatem internet. Wysyłałam e-mailem, mamusia czytała i korygowała. Dzięki za konsultację. 🙂
?Prezent dla Ciebie na Święta Bożego Narodzenia
Przygotowałam listę potraw świątecznych i wigilijnych, które -wraz z przepisami- znajdziesz, gdy klikniesz Potrawy na Wigilie.
A u Was jakie są zwyczaje i potrawy wigilijne? Może podzielicie się w komentarzu?
Otrzymuj powiadomienia o nowych wpisach!
Wypełnij formularz, zapisz się na listę, a otrzymasz regularnie informacje o nowych przepisach i relacjach z podróży!
Na Śląsku zawsze na Wilijo była nieparzysta ilość potraw i nie miała znaczenia ich liczba.U jednych to mogło być 5,7 ,a u innych np.13.
Witaj, bardzo dziękuję za uzupełnienie mojego artykułu o zwyczajach wigilijnych na Śląsku. U nas w rodzinie (a też śląska, z tradycjami) zawsze było 12 potraw i nawet nie wiedziałam o innej ilości, Ciekawe skąd taka rozbieżność. Wiesz może? pozdrawiam dana