Z szumem trzech potoków tworzących Wisłę i duchem Habsburgów
Beskidy i Jurę Krakowsko – Częstochowską w czasach szkolnych schodziłam „wzdłuż i wszerz”. Jako dziecko zostałam zaszczepiona bakcylem górskiej włóczęgi, kiedy w wieku pięciu lat rodzice zabrali mnie na Kasprowy Wierch.
Nie, nie kolejką – na nóżkach! Pokochałam góry i ta miłość trwa do dziś.
Beskidy – nieważne czeskie czy polskie jednakowo urzekają
Dwa kolory rzeki Wisły: czerń i biel
…W górach jest wszystko co kocham, Wszystkie wiersze są w bukach,
Zawsze kiedy tam wracam, Biorą klony mnie za wnuka… Jerzy Harasymowicz
Cel wycieczki: Barania Góra (1220 m n.p.m.)
Początek i koniec trasy: Wisła Czarne parking przy Białej Wisełce
Przebieg trasy:
- szlak niebieski na Baranią Górę (2 h 30 min)
- szlak czerwony z Baraniej na Przysłop 1 h
- szlak najpierw czerwony, a później czarny z Przysłopa wzdłuż Czarnej Wisełki do drogi 1 h 15
- bez szlaku po asfalcie 30 minut
Zostawiam samochód na parkingu w Wiśle Czarne blisko kultowej niegdyś „Fojtuli”. Kultowej, bo zawsze wpadaliśmy tam na śledzia, oranżadę lub piwo (w dorosłych latach). Kto bywał – pamięta! Teraz pogrąża się w ruinie.
Początkowe dwa kilometry przebiegają asfaltem, za to w szumie Białej Wisełki i niesamowicie zielonej przyrody. Na lewo odbija droga do Chatki Studenckiej „Wisła Czarne”.
Jedno z moich ulubionych miejsc w czasach studenckich (a nawet nieco późniejszych). Obecnie – w rozsypce, a oficjalnie „w remoncie”.
Podążając błotnistą i kamienistą drogą, po kilku minutach docieram do słynnych kaskad Białej Wisełki, nazwany w 1984 roku przez Towarzystwo Miłośników Wisły „Kaskady Rodła”. Znak Rodła to symbol Polaków w Niemczech, wprowadzony w 1933 roku. Jest to symbol zjednoczenia Ziem Polskich od Bałtyku po Karpaty.
Klamrą spinającą polską ziemię jest rzeka Wisła z miastem Krakowem jako pradawną stolicą Polski.
Szlak prowadzi w iście „dzikim” otoczeniu – w 1953 roku utworzono „Rezerwat Barania Góra”, aby zachować w stanie naturalnym obszary, skąd bierze początek 1047 kilometrowa rzeka Wisła.
Widoczne wokół wywrócone przez wiatr i uszkodzone przez owady drzewostany, to nie „nieróbstwo” leśników, a celowe działanie celem obserwacji naturalnych procesów przyrody.
Malinka połączona z bielą i czernią tworzy Królową Polskich Rzek
Nieznanym dla niektórych zapewne jest fakt, początek Wiśle Biała Wisełka dają trzy potoki:Biała Wisełka, Czarna Wisełka i Malinka.
Biała Wisełka to typowe źródełko wypływające z warstw skalnych.
Wykap – samoczynny wypływ wody na powierzchnię. Jednak nie w formie płynnego cieku wodnego,a jako pojedyncze krople wody, wsiąkające w glebę.
Czarna Wisełka ma początek na moczarze porośniętym mchem, zwanym „wykapem”. Obydwa źródła znajdują się na stokach Baraniej i ich wody wpadają do wybudowanego w 1973 roku dla ochrony przeciwpowodziowej zbiorniku Zapora Czarne.
Zapora przecięła dolinę około 300 metrów poniżej połączenia się potoków. Wypływa niej jeden potok Wisełka, który w Wiśle łączy się z potokiem Malinka i dalej dumnie płynie już przez kraj jako „Królowa Polskich Rzek” Wisła.
Baran uczynił ją sławną
Po ponad dwugodzinnej wędrówce docieram na Baranią Górę. Prognoza pogody sprawdziła się – niestety- i kurtka przeciwdeszczowa okazała się niezbędna. Po słonecznym poranku, zrobiło się mglisto i dżdżyście, a momentami wręcz ulewnie.
Ten drugi pod względem wysokości w Beskidach szczyt (po Skrzycznym) z dawien dawna nazywano „baranim”. Podobnież nazwę wziął od nazwiska właścicieli ziem (rodzin „Baranów” zamieszkiwało dziesiątki w tych regionach), a według innej wersji od kształtu wzgórza, który przypominać miał grzbiet barana. Tak czy inaczej, nazwa góry przyjęła się.
Przez jej grzbiet od stuleci przebiega granica. W średniowieczu między księstwem cieszyńskim i oświęcimskim, później szczyt oddzielał Śląsk austriacki od Galicji. Czas II Rzeczpospolitej to granica województwa śląskiego (później katowickiego) i krakowskiego. Dziś to granica powiatów cieszyńskiego i żywieckiego.
Bywając tutaj w przeszłości zapamiętałam przepiękny widok na góry – istną panoramę. Delektując się ciszą, podziwiałam Stożek, Wielką Czantorię, Pilsko i Babią Górę a na horyzoncie majaczące Tatry i Małą Fatrę. Dzisiaj jest mglisto, niewiele widać.
Można wspiąć się nieco wyżej ponad 1220 m n.p.m na 15 metrową, zawsze otwartą wieżę widokową. Wystawiono ją nad – zapamiętanym przeze mnie z dawnych beskidzkich wędrówek – betonowym, mierniczym obeliskiem.
Wspinaczki na wieżę nie polecam dla osób z lękiem wysokości – ażurowe metalowe podesty i schody – to także nie dla mnie!
Beskidy – wieża na Baraniej Górze – w strugach deszczu
Dobre buty
Kto wędruje po górach wie, jak ważne są porządne buty. Ha, ale jakie wybrać? Najlepiej dokonać wyboru w profesjonalnym sklepie i przymierzać – chodząc po „imitacji” pagórków, żeby sprawdzić jak sprawdzają się na pochyłej i śliskiej powierzchni.
Dobrze dobrany but odwdzięczy się – szczególnie w taką pogodę jak dzisiaj. Pomimo śliskich ścieżek chodzi mi się świetnie!
Arystokracja na Przysłopie
Poganiana przez coraz mocniej padający deszcz schodzę do schroniska na Przysłopiu.
W XIX wieku decyzją arcyksięcia Habsburskiego, postawiono tutaj Domek Myśliwski dla uciechy jego przyjaciół – braci łowickiej.
Po upaństwowieniu majątku, w latach 20-ch XX wieku, Domek Myśliwski zaadoptowano do funkcji schroniska Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego.
W obliczu zagrożenia rozbiórką, w latach 80-ych przeniesiony go do Wisły.
Obecnie odrestaurowany, cieszy oczy doskonale zachowaną architekturą. Zobaczyć go można w pobliżu dworca autobusowego w centrum Wysły, znajduje się w nim siedziba PTTK.
Beskidy – domek myśliwski Habsburgów przeniesiony z Przysłopa, zobaczyć go można w pobliżu dworca PKS w centrum Wisły
Na polanie Przysłop natomiast postawiono murowany budynek – najmniej klimatyczny z wszystkich beskidzkich schronisk. Teraz nowi właściciele tworzą nowe wnętrze i – mam nadzieję – lepszy górski klimat. Kiedyś nocowałam w nim tylko w ostateczności.
Niegdyś najbardziej wpływa austriacka arystokracja, obecnie zaś każdy miłośnik górskich wędrówek, prędzej czy później zawita w tereny będące niegdyś królestwem głuszca. Jak wcześniej wspomniałam, w połowie XIX wieku wśród arystokracji austriackiej modne stało się polowanie w beskidzkich lasach – głównie na głuszca.
Głuszce – są jednym z najpiękniejszych polskich ptaków. Szczególnie efektownie prezentują się w czasie godów (od maja do czerwca). Tokujące w ustronnych miejscach koguty roztaczają wachlarzowato ogon, opuszczają skrzydła i unosząc głowę wydając serię dźwięków trwającą kilka sekund złożoną z 4 faz: klapania, trelowania, korkowania i szlifowania. Poza okresem kojarzenia samce pędzą samotniczy tryb życia, a samice tworzą grupy rodzinne. Kiedyś był w Polsce cennym gatunkiem łownym. Zabijany dla mięsa, ale przede wszystkim dla niezwykle cennego trofeum i doznań jakie myśliwemu zapewniały polowania na tokach. Obecnie populacja głuszców jest na skraju zagłady. Dla zachowania gatunki nadleśnictwo Wisła od 2002 prowadzi hodowlę głuszców.
Myśliwi – arystokraci szczególnie upodobali sobie okolice Wisły Czarne. Początkowo zatrzymywali się w budynku habsburskiej leśniczówki w dolinie Wisły Czarne, ale ze względu na dużą odległość i trudno dostępny teren ( szczególnie w zimie) od tokowisk głuszca, Habsburgowie wybudowali mały, drewniany domek na polanie Przysłop pod Barania Górą, prawie „pod nosem” głuszcowych terenów. Jako, że rzesze myśliwych stale powiększały się, rychło rozbudowano siedzibę, budując domek myśliwski z prawdziwego zdarzenia. W tym czasie poprowadzono także drogę dojazdową w rejonie Czarnej Wisełki.
Ostatnie polowanie habsburskie odbyło się w 1916 r. – arcyksiążę Fryderyk ustrzelił wtedy 2 koguty głuszca.
Śladami Habsburgów
Nawet nie biorąc udziału w polowaniu można wczuć się w klimat przedwojennej arystokracji dzięki wytyczonej trasie nazwanej „Szlakiem Habsburgów”.
Wyznaczone na terenie miasta punkty prowadzą przez miejsca związane z działalnością na tej ziemi dwóch ostatnich jej włodarzy z dynastii Habsburskiej – arcyksiążąt Albrechta oraz Fryderyka.
Trasa liczy około 20 km i prowadzi od Zameczku Myśliwskiego Habsburgów przy ul. Lipowej (obok PKS) → przez Oazę, Wisłę Czarne (wylęgarnia pstrąga, gospoda Rackelhahn, budynek dawnej leśniczówki – dziś Nadleśnictwa Wisła) → Zadni Groń (nieistniejący Zameczek Myśliwski arcyksięcia Fryderyka Habsburga, kaplica oraz oficyny) → przez Szarculę w kierunku Przysłopia (Leśniczówka z 1863r. – obecnie Izba Leśna) → i dalej aż na szczyt Baraniej Góry.
Schodzę do Wisły najgorszą z możliwych do chodzenia w górskich butach – asfaltówką! Tylko nie rozumiem dlaczego nie można po niej jeździć rowerem? No, chyba że jest jest się pracownikiem ALP (Administracja Lasów Państwowych)!
Przyroda wokół rekompensuje wszelkie trudności – oszałamia mnogością gatunków i kolorami.
Bój pomiędzy drukarzem a leśnikami
W poprzednich wiekach prowadzono niszczącą dla beskidzkich stoków, politykę leśną. Wycinano – będące rodzimym gatunkiem – buki, a stoki zalesiano świerkami.
Świerki i owszem szybko rosły, ale jako mało odporne na choroby i z płytką bryłą korzeniową drzewa, nie sprawdziły się w tak trudnym dla roślin terenie. Są atakowane przez szkodniki i łamane, a często nawet wyrywane razem z korzeniami przez wiatry.
Ostatnimi laty leśnicy wracają do zalesiania zgodnego z „prawami natury” i jednocześnie walczą ze kornikami. Bowiem ulubionym pokarmem Kornika Drukarza jest właśnie świerk.
Widoczne na stokach plastikowe pojemniki służą do obserwacji szkodnika i wyznaczają ścieżkę postępowania w przypadku wzrostu jego populacji.
Walka z kornikami trwa i leśnikom udaje się pozyskać sporo zdrowego drewna, o czym świadczą przygotowane na poboczach bale. Przechodząc obok zażywam prawdziwej aromaterapii!
Zapach jabłka zamknięty w … igle
Zadziwia strzelistość świerków, a jeszcze wysoko w górze, ponad nimi dumnie wznosi się drugie po sekwoi najpotężniejsze drzewo świata Daglezja.
Jej rodzimy teren to Ameryka Północna, ale sprowadzona do Europy na początku XIX wieku doskonale się zaaklimatyzowała. Bardzo oryginalne drzewo – posiada nie tylko niekłujące, miękkie szyszki, ale jej igły po roztarciu wydzielają mocny, cytrynowo-jabłkowy zapach.
Po zejściu do głównej drogi biegnącej wokół zbiornika Wisła Czarne, czeka mnie jeszcze kilkunasto – minutowy spacer na parking za Fojtulą. Ale można zamówić … bryczkę!
Szkoda, że takie miejsce się marnuje
Wracając do hotelu, zatrzymuję się jeszcze przy „Małej Zaporze”. Niegdyś stał tu bardzo popularny dom turysty „Nad zaporą” – dzisiaj „zamknięty na stałe” – straszy! Wokół wszystko zarośnięte i zapuszczone.
Obok budynku zachwyca ośmiometrowy wodospad, powstały na spiętrzonych wodach Wisełki. Stojąc na moście, po lewej stronie widać nieco dziwne, betonowe, wąskie budowle. To przepławki – czyli system małych progów wodnych umożliwiających rybom wędrówkę w czasie tarła wzdłuż rzeki.
Miłość na moście
Popularne zawieszanie kłódek cementujących związek dotarło w górskie okolice. To już nie tylko w Paryżu, Wrocławiu czy Krakowie, ale i na wiślańskim moście zawarto miłosny pakt.
Habsburski pstrąg znowu na stołach
Habsburgowie dbali nie tylko o wygodę myśliwych, ale i o ich żołądki. W tym celu założyli w 1883 roku – największą w ówczesnej Europie – hodowlę pstrąga.
W basenach, wyłożonych dolomitem – dzięki któremu uzyskuje się warunki zbliżone do naturalnych – hodowano pstrągi od wylęgu aż do wielkości konsumpcyjnej. I takimi, najprzedniejszymi rybami delektowali się goście w zameczkach myśliwskim na Przysłopiu i Zadnim Groniu.
Idąc drogą w górę od Małej Zapory, w stronę Zapory Czarne, po lewej stronie, tuż za płotem zobaczyć można betonowe, nieduże baseny. To właśnie wspomniana wyżej wylęgarnia, która po latach zaniedbań znowu jest czynna.
Obecnie hoduje się w niej tylko narybek, trafiający do rzek i strumieni w całej Polsce.
Hodowla pstrągów nie należy do łatwych. Większość czynności trzeba wykonać ręcznie, na przykład: wyciskać ikrę z samic i mlecz z samców czy wybierać pęsetą puste jaja. Roczny pstrąg jest wielkości palca, dopiero dwuletniego można wypuścić do rzeki. Co roku wylęgarnię opuszcza pół miliona pstrągów.
Wylęgarni nie można zwiedzać – zapłodnionej ikrze mogą zaszkodzić nawet niewielkie wstrząsy.
Nie będąc gościem Habsburgów, też można pysznie zjeść
Po kilkugodzinnej wędrówce zasłużyłam na nagrodę – kulinarną!
Mimo, że nie jestem entuzjastką steków dałam skusić się reklamie hotelu, w który mieszkam. Godne polecenia! Nie tylko steki, ale wszystkie potrawy jakie tam jadłam w czasie trzydniowego pobytu były przepyszne.
Trasy na Baranią Górę
Ze schroniska na Przysłopie – 1 h, z powrotem 45 min,
z Kamesznicy – 3 h, z powrotem 2:45 h,
z Przełęczy Kubalonka przez Stecówkę – 3 h, z powrotem 2:45 h,
z Węgierskiej Górki – 4:30 h, z powrotem 3:45 h,
ze Skrzycznego – 3:30 h, z powrotem 3:30 h,
z Wisły Czarne doliną Białej Wisełki – 2:30 h, z powrotem 2 h,
ze Zwardonia – 6 h (szlak niebieski do schroniska, później czerwony),
z Wisły Czarne doliną Czarnej Wisełki 2:30 h, z powrotem 2 h (szlak czarny do schroniska, później czerwony).
Jeśli masz ochotę zostać jeszcze trochę w górskich klimatach, kliknij na jeden z poniższych linków:
⇒ Szlaki w górach i bezpieczeństwo
⇒ Wokół Wisły – praktycznie
źródło:wikipedia
Otrzymuj powiadomienia o nowych wpisach!
Wypełnij formularz, zapisz się na listę, a otrzymasz regularnie informacje o nowych przepisach i relacjach z podróży!