Jesienne warsztaty jogi w Białym Domu w Antoniowie
Położona niecałe dwadzieścia kilometrów za Jelenią Górą, zanurzona w urokliwych Górach Izerskich, najmniejsza miejscowość gminy Stara Kamienica.
Antoniów oczarowuje spokojem i zaprasza spragnionych złapania oddechu i dystansu do codzienności.
Mariaż Białego Domu i nauczyciela jogi
Yoga (Joga), to system indywidualnej praktyki prowadzącej do integracji osobowości na płaszczyźnie psychicznej, emocjonalnej i fizycznej. Dzięki praktykowaniu Jogi, odkrywa się jak własną pracą można korzystnie wpływać na swój stan psychiczny, zdrowie, relacje z otoczeniem. Joga uzmysławia, że ciało i umysł są ze sobą połączone i wzajemnie na siebie oddziałują.
Warsztaty jogi w zwiastujący nadejście zimy, przedłużony, listopadowy weekend pozostają w dwujnasób w pamięci.
Po pierwsze za sprawą miejsca, a po drugie prowadzącej warsztaty Pauliny, mojego ulubionego nauczyciela jogi. To mój kolejny wyjazd z Pauliną, który jak zwykle skutkuje ciałem w lepszej kondycji, a po tym pobycie także zintensyfikowaniem praktyki własnej
Praktyka pod jej okiem na chorwackiej wyspie Pasman, we wrocławskiej szkole, na warsztatach weekendowych czy w magicznym klimacie Indii nieodmiennie pozostają w mojej pamięci.I są pokusą do następnego wyjazdu!
Bo to nie tylko praktyka jogi, ale i sympatia do Pauli i jej rodziny.
Asana – (pozycja jogi) to świadome połączenie ułożenia ciała w określonej pozie, świadomego oddechu oraz koncentracji umysłu. Podczas wykonywania asan, aktywizowane są określone partie mięśni i stawów. Wchodząc w asany nie tylko wzmacniamy ciało, ale także masujemy i tonizujemy narządy wewnętrzne, pozbywamy się toksyn i poprawimy swoje zdrowie.
Praktyka asan dwa razy dziennie plus popołudniowa pranajamy. Plus pyszne (jak zwykle zresztą, bo to moja kolejna wizyta w tym magicznym miejscu), wegańskie jedzenie spowodowały, że pierwszy dzień można scharakteryzować trzema słowami: jedzenie, spanie, joga.
Jak się okazało następnego dnia, prawie cała nasza dwudziestoosobowa grupa zapadła w „taki stan”.Tym bardziej, że i pogoda nam sprzyjała:mglisto, ponuro – zaiste listopadowo!
Pranajama – ćwiczenia oddechowe. Mają za zadanie panowanie nad emocjami i wyciszeniem. Dotleniony organizm jest bardziej stabilny i mocny w swej egzystencji. Jej zadaniem jest oczyszczanie systemu nerwowego oraz reszty ciała z toksyn. Dzięki Pranajamie , oddychamy „świadomie”, głęboko, dotleniamy organizm.
Kąpiel w gongach – energia z dźwięków
Kolejny dzień zakończony ponad godzinnym rytuałem – kąpielą w gongach. Tym razem nieco inną, niż te, na których bywałam, bowiem gongi wzbogacone o misy kryształowe, misy tybetańskie, bębny szamańskie, gongi, flet etniczny, instrumenty archaiczne oraz śpiew intuicyjny i mantry.
Dzisiaj w czarowny czas wprowadzili nas Camila Vatral i Grzegorz Zielonko
z Music medicina.
Co prawda, odtwarzanie nie zastąpi uczestnictwa w „kąpieli”, ale daje chociaż namiastkę.
Dla mnie, w czasie tego swoistego rytuału zestrojenia umysłu i emocji, czas zatrzymuje się w miejscu.
Po kąpieli czuję się rewelacyjnie, ale jest mi bardzo zimno – mimo otulenia się dwoma wełnianymi kocami. Tak zareagował mój osłabiony przez nękające mnie przeziębienia, organizm.
Reakcje koleżanek były różne. Wszyscy – za wyjątkiem jednej osoby -„odpłynęli” w błogostan.
Kąpiel w gongach – to misterium i rytuał. Gongi zabierają nas w podróż dźwiękową, dzięki której kompletnie można odłączyć się od codziennych spraw. Pozorna sprzeczność – umysł odbiera z zewnątrz intensywne dźwięki, a jednocześnie pogrąża się w głębokiej ciszy. Na początku słyszy się jeszcze dźwięki, ale już po chwili kąpieli umysł się wyłącza. To tak jakby jednocześnie było się w stanie snu i posiadało wyostrzoną świadomość tego co się dzieje. Osiąga się stan pomiędzy snem a jawą. Po prostu świadomie śnisz! Pod wpływem wielowarstwowych dźwięków człowiek zanurza się w inną przestrzeń niż codzienność. Czasem mocno zasypia, czasem jest w półśnie. Najlepiej będziemy odbierać gongi, gdy ułożymy ciało w wygodnej pozycji, głową w kierunku głównych dźwięków, dobrze okryjemy (żeby uniknąć wychłodzenia)…i zanurzymy się w kąpieli. Po kąpieli w gongach dobrze jest wziąć gorącą kąpiel lub długi, gorący prysznic i przez kilka dni pić dużo wody.
Historia Białego Domu
Budynek powstał na początku XX wieku i służył niemieckim mieszkańcom okolicznych wiosek jako miejsce spotkań towarzyskich – urządzano w nim tańce i imprezy okolicznościowe. W znajdującym się obok basenie całe rodziny znajdowały ochłodę w letnie dni.
Po wojnie dom początkowo stał bezużyteczny, a później zaadaptowano go na ośrodek wypoczynkowo – kolonijny. Nieopodal wybudowano azbestowe domki – baraczki, w których wypoczywający mieszkali.
Obecnie właściciele zastali zniszczone zabudowania i stworzyli z nich cudowne miejsce – pozbyli się azbestu, a dla przyjeżdżających dobudowali piętro z pokojami.
Paulina określa go jako: ” stworzone przez joginów dla joginów”. Nic dodać!
Na stronie Białego Domu w Antoniowie znajdziesz wiele interesujących propozycji warsztatów.
Boża Góra z domami szachulcowymi
„Boża Góra” zwana także „Bożą Górką” – klimatyczne mini – wzgórze nad Białym Domem z pięknymi, wyremontowanymi domami przysłupowymi.
Najwięcej domów przysłupowych jest po stronie niemieckiej, bo ponad sześć tysięcy. Po czeskiej ponad trzy tysiące, a najmniej po polskiej, bo około sześćset. Najwięcej w okolicy Bogatyni i Zgorzelca. Domy budowane o tym sposobie konstrukcji charakterystyczne są również dla Rzeszowszczyzny – przykładem są ustawione szczytem do placu, w odwiedzonych przeze mnie latem, Jaśliskach!
Pierwsze domy tego typu pojawiły się w średniowieczu, ale prawdziwą furorę zrobiły w I połowie XIX wieku. Związane jest to z upowszechnieniem się dużych rzemieślniczych warsztatów tkackich, których funkcjonowanie uzależnione było od budynku, w jakim się znajdowały.
Warsztaty tkackie musiały opierać się o ściany, na które przenosiły się drgania uruchamianych maszyn, co było zagrożeniem dla konstrukcji budynku.
Dom przysłupowy, w którym parter z warsztatem tkackim był stawiany niezależnie od wyższej kondygnacji, nie stanowił jedności z umocowanym na słupach piętrem, stał się idealnym rozwiązaniem.
Co prawda Izba na parterze znajdowała się przy słupie, ale nie była z nim powiązana.
Taka konstrukcja umożliwiała pracę i nie zagrażała bezpieczeństwu.
Ściany parteru, na których opierał się warsztat, były drewniane o konstrukcji zrębowej, natomiast piętro oparte na słupach miało konstrukcję szachulcową (jak w Ustce) – drewniane belki z przestrzeniami wypełnionymi gliną i słomą.
Dwuspadowy dach przykryty był łupkiem lub gontem. Od strony doliny dach był wysunięty i składano pod nim drewno na opał.
Duża, przelotowa sień dzieliła budynek na dwie części. W jednej mieszkali domownicy, drugą wykorzystywano na oborę dla zwierząt lub warsztat. Często były to szlifiernie kamienia, malarnie szkła lub pomieszczenie służące do wyrobu medykamentów z ziół.
Zwykle pomiędzy sienią a główną Izbą znajdował się duży piec do ogrzewania pomieszczeń i pieczenia chleba.
Ciekawostką jest, że w izbie głównej zazwyczaj znajdowała się wnęka, która spełniała funkcję kapliczki.
Na piętrze – wejście z sieni – znajdowały się pokoje dla rodziny lub sezonowych robotników, suszono tam zioła, a w przewodzie kominowym zamontowano wędzarnie.
W miarę upływu lat, ta niezwykła architektura rozwijała się i dopasowywała do nowych potrzeb.
Kolejne pokolenia budowały więc domy mniejsze, większe, wąskie, szerokie, proste i o charakterze reprezentacyjnym. Nie ma więc „typowego” domu przysłupowego – każdy z nich jest na swój sposób unikatem.
Kraina Domów Przysłupowych obejmuje dzisiaj skrawki trzech krajów. Zawirowania historyczne utrudniały na długie lata polskiej ludności poczucie tożsamości z tym miejscem. Obecnie to się zmienia – domy są odnawiane zgodnie z ich „duchem”.
Odwiedź domy przysłupowe w maju
Każdego roku w maju – dla wszystkich chętnych – obecni właściciele otwierają drzwi i zapraszają, aby do nich zajrzeć, porozmawiać, rozsmakować się w odrestaurowanym wnętrzu.
Zerkając wiosną na stronę stowarzyszenia domów przysłupowych poznamy kiedy i jakie domy szachulcowe w Polsce południowo- zachodniej możemy odwiedzić.
Kozie sery z Antoniowa
Nie sposób przeoczyć pyszności, które dostarcza Antoniów, a konkretnie kozich serów. Wytwarzane z pozyskanego naturalnymi metodami zdrowego mleka, sery twarogowe, wędzone, dojrzewające żółte i w zalewie z przyprawami z oleju z pestek winogrona.
Najlepsze kozie sery, jakie do tej pory jadłam.
Można je kupić/zamówić w Białym Domu, albo w sklepie spożywczym w pobliskim Chromcu u pani Krystyny Zajcew.
Piękne drzwi wejściowe sklepu, mające „swoje lata”, wykonane przez miejscowych rzemieślników. Tradycja malowania na szkle i wykonywania witraży przeżywa w regionie renesans, czego skutkiem są powstające nowe pracownie, w których można uczestniczyć w warsztatach lub po prostu zakupić taką piękność.
Eko produkty z Dolnego Śląska
Historia płaskurki (Turgidum dicoccum) jest dłuższa niż bijącego ostatnio rekordy popularności orkiszu. To jedno z pierwszych udomowionych zbóż. Dużą popularnością cieszyło się za czasów Cesarstwa Rzymskiego.Uzyskana z płaskurki mąka jest jakościowo nawet lepsza niż mąka orkiszowa. Znakomicie nadaje się do wypieku chleba, któremu nadaje lekko orzechowy posmak. Mąka z płaskurki znakomicie nadaje się do wypieku chleba, herbatników, ciastek, makaronu czy też piwa. We Włoszech, ziarna płaskurki stanowią składnik tradycyjnej zupy.
Kuchnia Białego Domu opiera się na zdrowych, pochodzących z regionu produktach ekologicznych.
W niedzielę, po zakończeniu warsztatów przyjechali okoliczni rolnicy. I czego tam nie było! Począwszy od suszonych ziół (kwiaty czarnego bzu i lipy – idealne w walce z przeziębianiami), przez dżemy najróżniejsze, po świeżo tłoczone oleje i różnego rodzaje mąki. Na przykład mąka z płaskurki, o której nigdy wcześniej nie słyszałam, ale zakupiłam.
Gospodarstwo ekologiczne – Gościniec – Kaszarnia „Kamienne” oferuje także sprzedaż wysyłkową – to tak, dla zainteresowanych :).
Spotkanie z Moniką
Znamy się, czy tylko kogoś mi przypomina? – przemknęło mi przez myśl, gdy zobaczyłam Monikę.
A jakże! znamy się z … warsztatów jogi na chorwackim Pasmanie. Fajna ekipa wtedy była – niezapomniane wieczory i wspólne przygotowywanie muli kupionych bezpośrednio od rybaków.
A dzisiaj pogaduchy przed kominkiem, przy ziołowej herbacie.
Ciasto marchewkowe 🙂
I tak jakoś zeszło na tematy kulinarne. Powód był znaczący: podano nam pyszne, marchewkowe ciasto do obiadu.
Monika dała mi przepis na swoje ulubione, sprawdzone. Udaje się nawet „antytalentom wypiekowym”, więc do dzieła:
Odwzajemniłam się moim sprawdzony przepisem na chleb. To niewiele, bo wystarczyło tylko skopiować przepis na chleb na zakwasie, który mam na stronie i wysłać.
Gorsza sprawa z zakwasem. Obiecałam Monice, że jej przyślę… do Londynu. Pakuję i wysyłam… Dojdzie? Bo zakwas ma wygląd specyficzny:).
Otrzymuj powiadomienia o nowych wpisach!
Wypełnij formularz, zapisz się na listę, a otrzymasz regularnie informacje o nowych przepisach i relacjach z podróży!