2017 Daty Mauritius Podróże Świat
Na Mauritiusie czekają na Ciebie rajskie smaki i rajska przyroda
Zadając pytanie, czym smakuje Mauritius, najbardziej adekwatnym określeniem będzie – „całym światem”. Przywiezione z różnych krajów – przez kolejnych kolonizatorów i niewolników – narodowe potrawy stworzyły prawdziwy talerz rozmaitości.
Mauritius tradycyjne jedzenie
Począwszy od indyjskiego curry, poprzez kuchnię chińską aż po francuskie specjały i owoce morza. Tym smakuje Mauritius. Wspomożony naturą – pachnącymi słońcem owocami i warzywami.
Jeśli poprosimy o typowe danie z wyspy – to w zależności od narodowości pytanego otrzymamy propozycję. W hinduskiej enklawie zaproponują nam curry z czymś, a w francuskiej owoce morza z warzywami.
Jestem tutaj w lutym czyli latem i wybór świeżych owoców i warzyw nie powiem, robi wrażenie! Kolorowo, pachnąco i wabiąco!
Przypomniałam sobie smak Indii za sprawą Biriani, (Biryani) czyli zapiekanemu w szczelnie zamkniętym garnku na przemian ułożonych warstw ryżu i mięsa, z dodatkiem różnych kombinacji przypraw.
Dave, mój kierowca i przewodnik po wyspie Mauritius, zapytany o typową kuchnię, tylko się roześmiał.
„Nie ma czegoś takiego ” powiedział. „Nasza kuchnia to pomieszanie smaków afrykańskich, hinduskich i europejskich, wzmocnionych przyprawami i lokalnymi produktami. Niektórzy nazywają ją kuchnią kreolską.” – dodał na zakończenie i zawiózł mnie na lunch do restauracji gdzie tak właśnie było!
Dla mięso i rybo smakoszy
Jest taka przepiękna wysepka na wschodniej części Mauritiusa z jeszcze ładniejszymi plażami, Ile aux Cerfs (Wyspa Jeleni), która wzięła nazwę od licznej populacji żyjących tam jeleniowatych, przywiezionych wieki temu przez Holendrów.
Dlatego nie jest dziwne, że w restauracyjnym menu pojawi się dziczyzna – świeża i rodzima. Podobnie jak popularna na wyspie wieprzowina.
Kolonizatorzy przywieźli udomowione zwierzęta, ale za to skutecznie zlikwidowali żyjącego na wyspie ptaka Dodo.
Duży, bo ponad metrowy o wadze około 20 kilogramów był tak dużą pokusą, że doprowadzili do jego całkowitego wyginięcia. Dzieci (i niektórzy dorośli) znają go z filmu „Epoka Lodowcowa” czy „Pingwiny z Madagaskaru”.
Kolonizatorzy zasmakowali też w żółwiach, których pozostałości żyją (pod ścisłą ochroną) w La Vanille Nature Park.. ale przybyły na wyspę z Seszeli!
Owoce morza, marlin i inne dziko żyjące ryby naprawdę nie potrzebują reklamy – mogą być podstawą wyżywienia przez całe wakacje. I nie znudzą się – gwarantowane!
Rajskie smaki – świeże owoce
Mleczko kokosowe – mój wakacyjny hit z Indii, objawił się także na Mauritiusie.
Staram się go pić, jeśli tylko jestem w pobliżu jakiegoś gościa z potężną maczetą, który otworzył mi kokos.
Cena od 60 do 120 rupii w zależności od wielkości kokosa… i miejsca zakupu.
Mleczko kokosowe orzeźwia, zapobiega odwodnieniu, poprawia cyrkulację krwi i przyspiesza metabolizm. Świetnie gasi pragnienie i uzupełnia niedobory składników mineralnych, które tracimy w czasie pocenia się. Zalecane jest przy biegunce, wymiotach i problemach żołądkowych (także profilaktycznie). A z ciekawostek: sok z wnętrza młodego kokosa ma niemal identyczny skład jak osocze ludzkiej krwi. Podczas Drugiej Wojny Światowej stosowany był jako płyn do transfuzji krwi.
Plantacje ananasów z wyrastającymi tuż przy ziemi owocach. Tak, tak to nie pomyłka. Dla większości mojej podróżniczej grupy była to największa przyrodnicza niespodzianka.
Pierwszy raz widziałam krzewy z ananasami w czasie zwiedzania zachodnich terenów Indii.
Tutejsze ananasy są znacznie mniejsze niż te, które znamy. Ich środek nie jest zdrewniały i nadaje się do jedzenia. Ananas jako jedyna z wielu uprawianych na wyspie roślin, jest pryskana (łatwo atakują go szkodniki). Sadzonkę ananasa można łatwo samemu zrobić w domu – wystarczy odciąć górną część z pióropuszem i włożyć do ziemi, wypuści nową roślinkę, która jednak nie wyda owoców.
Sok z ananasa i świeże plastry do śniadania – sama słodycz, nic nie szczypie, nie drapie w gardle.
Mango – nie sposób opisać jego smaku! Te owoce, które kupuję w sklepie, albo jadłam w innych egzotycznych krajach, nijak mają się do tutejszego mango.
Potężne drzewa mangowców rosną nawet w ogrodzie Pamplemousses, a obsługa zachęca do zjadania owoców – dziesiątki leżą pod drzewami. I jakoś nikomu nie przeszkadza, że to Park Narodowy.
Papaja – egzotyczna, żółta słodka piękność nie tylko świetnie smakuje, ale skutecznie zwalcza problemy układu trawiennego i działa anty – zapalnie na żołądek. Cecha ta czyni ją idealną „szczepionką” stosowaną przy zmianie klimatu i sposobu odżywiania.
Owoc papai wraz z nasionami i liśćmi ma także silne działanie antynowotworowe. A mleczko z młodej papai – świetnie łagodzi ból po bliskim spotkaniu z jeżowcami ( niestety, jest ich sporo – dobrze ukrywających się wśród kamieni).
Guawa chińska – bardzo smakuje mi świeżo wyciskany sok – pyszny, z lekkim aromatem gałki muszkatołowej.
Słodkie śniadanie na Mauritiusie
Małe, słodziutkie i nie mączaste banany pokrojone w plastry i położone na naleśnikach. Do tego sałatka z mango, ananasów i papai. Popite szklaneczką świeżo wyciskanego soku (dla urozmaicenia posiłku z guawy chińskiej) – robią najlepszy początek dnia.
A na deser filiżanka kawa z plantacji Chamarel – kawa o niepowtarzalnym aromacie kakao, z delikatnymi cytrusowymi nutkami i pikantnym posmaku. Palona w małych palarniach.
Lub herbata z jednej z kilku plantacji. Niezbyt licznych, bo herbata nie przynosiła tak wysokich zysków jak trzcina cukrowa.
Herbata jest znakomita – zadziwia bukiet i aromat pochodzący ze zrywanych trzech górnych listków. Rośnie bez mała dziko, na polach nie „poprawianych” chemicznie.
Zbiorów dokonują głównie kobiety – chociaż ja miałam okazję spotkać mężczyznę – herbaciarza. Zerwane listki wrzucają płynnym ruchem ręki za siebie – wprost do przymocowanego na plecach, wyplecionego z liści palm, kosza.
„Herbaciarze” wychodzą na pola gdy tylko słońce wyjrzy na świat ( czyli od 5 – 7 rano) i pracują do godziny 11. Później upał robi się nie do wytrzymania. Chociaż dla mnie już po 9 godzinie upał na polu herbacianym był porażający.
Oprócz zwykłej czarnej herbaty, typową odmianą jest waniliowa. Dojrzałe laski wanilii włożone do pudeł z herbatą oddają jej swój aromat do tego stopnia, że nawet smak ulega zmianie.
Sałatka milionerów – z serca palmy
„Sałatka milionerów” – której głównym składnikiem jest „serce palmy” – kawałek górnego odcinka pnia palmy Princess.
Palma musi rosnąć przez minimum sześć lat, aby jej „serce” było dojrzałe i zdatne do jedzenia. Palmę ścina się, wyciąga serce, a pozostałą część drzewa wyrzuca.
Sałatka nie jest tania, o ciekawym smaku, który dają… dodatki. Sama palma bowiem smakuje tak raczej nijak. Ale spróbować spróbowałam – no bo jak nie tutaj, to gdzie?
Chcąc skosztować sałatki, czy w ogóle zjeść wieczorny posiłek (poza hotelem oczywiście), musimy pamiętać, że restauracje na wyspie są czynne do 16/17 godziny.
Do sałatki często podają wędzoną polędwicę z marlina. Pewnie dzięki temu, że jest to dzika ryba nie pochodząca z hodowli, tylko z głębin oceanu, jej smak jest REWELACYJNY! Uwielbiałam się nią objadać – często jest podawana na śniadanie w hotelach i restauracjach.
Marliny są często także „lepem” na wyprawy wędkarskie – ekipy zachwalające swoje łódki, obiecują kilkumetrowe okazy do złapania.
Trzcina cukrowa: cukier i rum
Największe połacie ziemi na wyspie porasta skrząca się zielenią i srebrzystością trzcina cukrowa.
Przywieziona w XVII wieku przez Holendrów, świetnie tutaj rośnie. Rośliny wyrastają do wysokości 5 metrów, a do dalszego przetwórstwa nadają się jedynie łodygi. Z nich tłoczy się sok, z którego w czasie dalszej obróbki wytwarza się brązowy kryształowy cukier.
Cukier trzcinowy „kraj pochodzenia: Mauritius” – pamiętam opakowania cukru, gdy zaczęłam używać go w swojej kuchni. Brzmiało tak egzotycznie! A dzisiaj mam go przed sobą!
Największym cukrowym zaskoczeniem jest … biały cukier trzcinowy. Otrzymywany w długom procesie destylacji jest o wiele droższy niż brązowy ( mniej zdrowy, bo mocno przetworzony).
Jednak nie tylko cukrem trzcina stoi. Drugim produktem, jaki otrzymuje się z trzciny jest rum. Wybór wielki – od ekologicznych, lekko zalatujących drożdżami (tak bimbrowo), aż po niesamowicie aromatyczne, doprawiane wanilią.
Pani Ewa, Polka mieszkająca tutaj od ponad 20 lat, która zapoznawała mnie z wyspą, poczęstowała mnie rumem Green Island.
I tym samym stał się on moim ulubionym, zabranym do Polski na degustacje powakacyjne.
Łatwość dostępu do surowca powoduje powstawanie wielu – nie do końca legalnych – wytwórni rumu i tym samym niską jego cenę. Generalnie bowiem ceny jedzenia na Mauritiusie nie należą do niskich.
Dzięki temu – a właściwiej byłoby powiedzieć – z tego powodu, coraz więcej kierowców jeździło po spożyciu, nieraz sporym, szczególnie w sobotnie i niedzielne wieczory, gdy wracali z plaż. Ostatnio władze zaczęły walczyć z tą nieomal plagą – częste kontrole, kary pieniężne i zabieranie prawa jazdy na rok czasu, zaczęło skutkować zmniejszeniem pijanych na ulicach.
Rum – „produkt uboczny” produkcji cukru trzcinowego, wytwarzany jest w kilku destylarniach na terenie kraju. Większość z nich można zwiedzić, później degustować i zakupić – jeśli ma się ochotę oczywiście.
Produkowany był już przez pierwszych osadników, którzy założyli plantacje trzciny cukrowej i w następnych wiekach udoskonalany. Spróbowanie bezwzględnie zalecane!
A jak już wszystko co wydaje się do zużycia wycisną z trzciny, wytłoczki zostają użyte do przerobienia na energie elektryczną.
Słodycz i aromat wanilii
Wanilia – druga po szafranie najdroższa przyprawa świata.
I chyba jest kobietą – bo kapryśna i trudna w uprawie, a zarazem delikatna i wytrzymała.
W swoim naturalnym środowisku w Ameryce Środkowej rośnie dziko jako pnącze (storczykowate) w lasach równikowych, wspinające się ku słońcu kilkanaście metrów w górę.
Niewielkich rozmiarów jasnożółty kwiat Vanilia planifolia pachnie bardzo delikatnie i wytwarza owoce w postaci zielonych strąków. Skórka wanilii wraz z nasionami zawiera wanilinę, która zniewala zapachem i smakiem. Ale dopiero po odpowiedniej obróbce.
Pierwsze opowieści o magii wanilii usłyszałam zwiedzając Meksyk ( rodzime tereny wanilii) i poznając historię ludu Totonaków .
Wywieziona przez Francuzów w szeroki świat, wanilia trafia na Maskareny (wyspy: Réunion, Mauritius i Rodrigues) i rozpoczyna się jej uprawa.
Rośliny przyjęły się, pięły się do nieba, zakwitały…ale nie owocowały. Pomimo idealnych warunków, praktycznie takich samych jakie miały w Meksyku.
Nie wiedziano, że zapylić – otwierające się tylko na jeden dzień – kwiaty, mogą tylko niektóre kolibry lub pszczoły z gatunku Melipona i Trigona wyposażone w długą trąbkę i żyjące wyłącznie w Meksyku. Inne owady nie potrafią zapylić kwiatu i tym samym nie zawiązywały się strąki.
Aż nastąpił przełom – pewien niewolnik pracujący na wyspie Reunion odkrył tę przypadłość i zaczęto zapylać kwiaty ręcznie. Najczęściej robią to kobiety (zwane …swatkami) i zapylają dziennie do 2000 kwiatów.
I potem owoc dojrzewa – około pół roku. Zrywa się go z krzaka, gdy jest zielony, z lekko czerwoną końcówką.
I dopiero wtedy rozpoczyna się „prawdziwa zabawa” z jego dalszym długim i żmudnym procesem obróbki. Bo zerwana laska wanilii (przypominająca nieco fasolkę szparagową) jest całkowicie bezwonna. Dopiero długotrwały proces fermentacji powoduje, że wanilia zaczyna brązowieć i pachnieć.
- Najpierw zielone strąki blanszuje się przez dwie minuty w temperaturze około 70 °C.
- Potem strąki na przemian suszy się i poci.
- W ciągu dnia rozkład je się na białych płótnach lub sitach i suszy w ostrym słońcu.
- Na noc zawija się je w koce i wkłada do drewnianych skrzyń – tam mają się pocić.
- I tak na przemian. Przez kilkanaście tygodni.
Strąk wanilii musi w ciągu dnia porządnie się nagrzać, a z kolei w nocy oddać nadmiar wilgoci, dzięki czemu kumulują się składniki zawarte w skórce, a zapach i smak stają się coraz bardziej intensywne.
W miarę wysychania, strąki stają się coraz bardziej brązowe, a na powierzchni pojawia się „szron waniliowy” (givre) – białawy nalot składający się z mikroskopijnych kryształków waniliny. Laski z nalotem są najcenniejsze.
Najwyższej jakości wanilia „przetwarzana” jest nawet przez okres 9 miesięcy. Tak wysuszona, włożona do szklanych „tubek” świetnie się ma nawet przez 10 lat.
Uwolnione ze szkła, giętkie i pachnące laski wanilii – przynoszą na myśl oszałamiającą zieloność tropików.
I smrodek dojrzałego owocu Noni
Sok z owoców Noni to źródło ponad 100 substancji aktywnych, w tym cennych enzymów, protein, witamin i minerałów. Wraz z najcenniejszą z nich kseroninę, dobrze wpływają na stan zdrowia i odporności organizmu: wzmacniają układ odpornościowy, spowalniają procesy starzenia organizmu, powodują przyrost sił witalnych. A co najważniejsze mają działanie antynowotworowe.Tak mówi medycyna ludowa krajów Polinezji, Indii i Chin. U nas można kupić za pośrednictwem internetu. Na Mauritiusie jest dostępna w sklepach i aptekach.
Właściwości lecznicze owocu Noni uwydatniają się w procesie gnicia. Nie powala też smakiem – „ostro zalatuje” octem. Najlepiej działa sok wyprodukowany naturalnie. W tym celu owoce rozkłada się na przepuszczalnych matach z których samoistnie ( w miarę coraz większego psucia się owoców) wycieka dobroczynny sok.
Sok zbiera się i pakuje do szklanych butelek. Spożywać można po rozcieńczeniu. Mieszać wolno tylko szklaną lub plastikową łyżeczką ( jak w homeopatii).
W czasie wycieczki po Mauritiusie, kiedy zwiedzałam półwysep Le Morne Brabant, natknęłam się na drzewo Noni i miałam sposobność powąchać nadgniłe owoce. Nieźle daje – w pierwszym momencie dosłownie zatyka oddech!
Rajska przyroda na wyspie Mauritius
W lasie eukaliptusowym otoczył mnie wszechobecny eukaliptusowy aromat i dosłownie powaliło piękno kory drzew – miękkie jak papier, mieniące się wieloma barwami.
Potężne agawy na których zakochani wyznają miłość. Oby była bardziej trwała, niż sama roślina, która po zakwitnięciu usycha!
Bugenwilla z ostrymi kolcami nazywana tutaj koroną cierniową pana Jezusa. Postrzegana jest jako przynosząca nieszczęście – nie sadzi jej się w okolicach domów.
Flamboyant (płonące drzewo) – kwitnie na czerwono, ale tylko w czasie Bożego Narodzenia. Teraz pozostały już tylko tylko pojedyncze kwiaty. I tak wygląda ładnie – jeszcze – bo przez większą część roku straszy suchymi badylami. Najbardziej znana jest zdobiąca kościółek na Cap Malhereux.
Jakaranda – oszałamia niebieskością, z którą miałam już do czynienia na Sardynii.
Na skrajach dolin rzecznych znajdziemy palmę, nazywaną drzewem wędrowców. Ma długie liście, w kształcie wachlarza, na których zatrzymuje się woda deszczowa, której wędrowiec może się napić (stąd ta nazwa).
Trochetia Boutoniana– narodowy kwiat wyspy. Dla mnie narodowych kwiatów mogłoby być tysiące – co jeden piękniejszy!
Drzewo kroczące – fikus z lianami. Korzenie wrastają w ziemię i drzewo przesuwa się. Robi niesamowite wrażenie ogromem konarów, plątaniną lian i tajnymi przejściami pomiędzy pniami.
Brzegi plaż porośnięte są drzewami kazuaryny ( drzewo Filao), iglastych drzew, świetnie znoszących słoną wodę i mocne wiatry. Rozwichrzone, trochę przypominają mi nasze wierzby płaczące.
Uwielbiane przez mieszkańców – w ich cieniu spędzają weekendy biesiadując nad brzegami oceanu lub w parkach. Nazywają je drzewami weekendowymi. To właśnie kazuaryny są typowe dla wyspy, a nie palmy. Palmy przywieźli biali – żeby stworzyć odpowiedni dla siebie raj.
Fauna zadziwia
Ptak Bul Bul, różowy gołąb i wiele innych kolorowych pierzastych „ozdóbek” spotykam dosłownie na każdym kroku. W hotelach nawet montują specjalne, emitujące jakieś skrzeczenia „odstraszacze”, bo ptaki tak świetnie zadomowiły się, że przed gośćmi zasiadają do nakrytych stołów.
Bezpańskie psy, spokojne łagodne i nieszczekające. Szczęśliwe życie prowadzą, biegają po plażach nawet w najbardziej luksusowych hotelach – jeśli mają ochotę. Ale tylko wczesnym rankiem, bo później jest dla nich za gorąco i wypoczywają w cieniu.
Kolorowe, zwinne jaszczurki często pomykają po kamieniach lub plażach. A nawet po balkonach.
Włócząc się po polach trzcinowych, natknęłam się na podobną do łasiczki – mangustę. Została przywieziona lata temu, aby chronić łany trzciny cukrowej przed uciążliwymi małpami i szczurami, które je pustoszą.
Makaki, małpy przywiezione na wyspę w XVI wieku z Malezji, nie wzbudzają mojej sympatii. Grasują miedzy innymi w okolicach górzystych Grande Riviere Noire i lepiej trzymać się od nich z daleka.
Oceaniczne dno oszałamia barwami i licznymi gatunkami podwodnych zarośli i żyjątek.
Dla niektórych zaskoczeniem jest, że rafa koralowa jest… zwierzęciem, a nie rośliną! Przepiękne czerwone rozgwiazdy, które tak zachwycają ludzi, razem z nimi są największymi wrogami rafy. Rozgwiazda przysysając się do koralowej gałęzi potrafią wyssać ją w całości.
Jadowite węże – brak!
Szczur znalazł się na samym końcu listy, bo spotkanie z nim do przyjemnych nie należy. A że jest możliwe przekonałam się kilkakrotnie.
Generalnie jest to plaga, z którą wyspa nie może sobie poradzić. W hotelach i wielu publicznych miejscach wystawione są pułapki i specjalne trutki – szczurom nie przeszkadzają za bardzo.
Bliskie spotkania ze szczurem miałam dwa razy. Któregoś wieczoru, siedząc na balkonie, przyszedł do mnie po gałęzi palmy. Nie został zaproszony na salony. To sam się wprosił!
Ostatniego dnia, gdy pakując się, wyciągałam z szafy ciuchy, oburzony szczur wyskoczył z dolnej półki i spokojnym krokiem przeszedł do … lodówki ( takiej zabudowanej). Hm, wyglądał na nieźle tam zadomowionego!
I kolorowe piękności fruwające…
Oprócz jedzenia i zwierząt, Mauritius ma wiele innych walorów, które poznasz, gdy klikniesz na jeden z poniższych linków:
Tutaj znajdziesz najwięcej porad o podróży na Mauritius
Plaże na Mauritiusie – top 12 najpiękniejszych plaż
Zwiedzamy Mauritius – podróż przez interior
Przejmująca procesja – Święto Cavadee – na Mauritiusie
Tylko na Mauritiusie tak zachodzi słońce – codziennie inny spektakl
Tajemnica Port Louis – stolicy Mauritiusa
Otrzymuj powiadomienia o nowych wpisach!
Wypełnij formularz, zapisz się na listę, a otrzymasz regularnie informacje o nowych przepisach i relacjach z podróży!
Witam, Świetny artykuł. Czy mogę prosić o namiar na kierowcę ?
Witaj Wiolu, cieszę się, że artykuł podobał się. Podaję namiar do kierowcy:Dave Mungee dave@taxidesiles.com. phone:+230 5767 4024. Więcej przydatnych informacji o Mauritiusie znajdziesz w artykule: http://jawagabunda.pl/mauritius-praktycznie/. Fajnego pobytu życzę. pozdrawiam dana
Witam, Świetny artykuł. Czy mogę prosić o namiar na kierowcę ?
Witaj Wiolu, cieszę się, że artykuł podobał się. Podaję namiar do kierowcy:Dave Mungee dave@taxidesiles.com. phone:+230 5767 4024. Więcej przydatnych informacji o Mauritiusie znajdziesz w artykule: http://jawagabunda.pl/mauritius-praktycznie/. Fajnego pobytu życzę. pozdrawiam dana