Mauritius. Jak lawa ukształtowała raj na ziemi.
Mauritius – ponad tysiąc osiemset kilometrów kwadratowych ziemi skrzącej się niezliczonymi odcieniami tropikalnej zieleni: od delikatnego seledynu nieba o świcie i mlecznej zieleni młodych pędów herbaty, po szmaragdowe i nasycone barwami trawy, krzewy i drzewa.
Gdzie leży Mauritius? Wyspa Mauritius położona jest nieco na północ od Zwrotnika Koziorożca i osiemset kilometrów na wschód od Madagaskaru.
Jak powstał Mauritius
Osiem milionów lat temu w głębi Ziemi wrzała lawa i raz za razem wypluwała ze swojego wnętrza ogień i lawę. Powtarzające się podziemne wstrząsy oderwały wyspę od morskiego dna i wypchnęły ją na powierzchnię.
Na wystającą pod wodami rozżarzoną i stopioną skałę, działały i żłobiły w niej fantazyjne kształty ulewne deszcze, fale, cyklony i gorące wiatry.
Potężne ruchy tektoniczne wypiętrzały górskie łańcuchy, mieszając skalne masy niczym pianę z białek, które kucharz ubija trzepaczką, dopóki nie utworzą sztywnych i dziwacznych kształtów:).
W ten sposób powstały niezbyt wysokie, ale za to niezwykle malownicze – niczym dekoracje teatralne – góry i wzniesienia Mauritiusa. Świetnie widoczne z cytadeli w Port Louis.
Z czasem wyspę oplotły macki korali, tworząc nie tylko podmorskie królestwo dla wszelakich morskich stworzeń, ale i tworząc naturalną lagunę i otaczając wyspę fosą niczym zamek warowny.
Jednocześnie rafa stała się znakomitą ochrona przed rekinami – na pobliskiej wyspie Reunion, której natura nie dała rafy, rekiny podpływają do samej wyspy.
Dodo – ptak z Mauritiusa
Na wyspie pokrytej wulkaniczną, miękką i żyzną glebą, zakorzeniają się rośliny. Silne wiatry i cyklony przywiewają ptaki, na naturalnych niby – tratwach splecionych z pni i pnączy przypływają żółwie i jaszczurki. Stworzenia osiedlają się w tym zielonym raju i osiągają swój własny stopień rozwoju, nieznany nigdzie indziej poza wyspą.
Żółwie urastają do ogromnych rozmiarów, jaszczurki zaś przybierają najrozmaitsze kształty i kolory.
Na tym spokojnym płachetku ziemi położonym na bezkresie oceanu, powstał stopniowo doskonały i wyjątkowy świat zwierząt i ptaków.
Żyjące praktycznie bez żadnych wrogów (z wyjątkiem kilku drapieżnych ptaków), ptaki zagnieżdżały się na lądzie, obrastały w tłuszcz i traciły zdolność lotu.
W tym ptak Dodo – dorósł do wysokości ponad 1 metra i ważył ponad 20 kilogramów. Królował na wyspie. Do czasu, aż po upływie setek tysięcy lat spokojnej koegzystencji, nastąpiła niszcząca inwazja żarłocznych zwierząt na czele z homo sapiens, która skutecznie wyniszczyła ten gatunek.
Wraz z człowiekiem na wyspę przybyli jego najbliżsi przyjaciele: pies, szczur, świnia i małpy.
Wyspa Mauritius – pokusa dla piratów
Nadchodzi 975 rok, kiedy to Arabowie krążący po oceanie natykają się na niewielką wyspę. Nazywają ją Dina Robin (średnia wyspa) i od czasu do czasu wpadają na nią, żeby uchronić się przed sztormami lub złapać oddech przed dalszą drogą. Zaistniała w świecie, bowiem zaznaczają ją na swoich mapach.
A później Portugalczycy w 1505 roku – zdobywcy świata – anektują ja dla siebie i nadają nazwę Ilha de Cisne (Wyspa Łabędzia) – od występującego na niej licznie dużego ptaka Dodo. Co prawda nie zasiedlają jej, jest dla nich „miejscem weekendowym” podczas wypraw, ale również umieszczają ją na swoich mapach. I powszechnie od tego momentu uważa się, że wyspa został odkryta.
Lata płyną, flora i fauna znakomicie się rozwija, cyklony szaleją. Aż jeden taki w 1598 roku, niesamowicie groźny, zmusił przepływający opodal holenderski statek do przybicia na wyspę.
Uradowani i uratowani – bo właściwie napotkany niespodziewanie ląd był dla nich wybawieniem – zauroczeni krajobrazem kolonizują wyspę. Naprawiają połamane maszty i powyrywane przez szkwał dziury i wyruszają do ojczyzny z wiadomością: znaleźliśmy raj na ziemi.
Na cześć króla nazywają ją imieniem księcia Maurice z Nassau (Świętego Maurycego).
Ochotnicy holenderscy – chcący zaznać życia w raju jeszcze na Ziemi – decydują się na osiedlenie na nowym lądzie.
Znajdują olbrzymie połacie drzewa hebanowego i skutecznie je przetrzebiają (wyniszczyli prawie wszystkie na wyspie). Budują domy, zakładają plantacje trzciny cukrowej i produkują – pożądany przez żeglarzy – rum.
Heban – cenne drewno różnych gatunków drzew rosnących w strefie międzyzwrotnikowej i podzwrotnikowej. Heban to jeden z najbardziej twardych i gęstych gatunków drewna na świecie. Jest zabarwione na ciemno lub czarne. Wykorzystywane jest do wyrobu instrumentów muzycznych, przyborów kreślarskich, mebli artystycznych, a także w rzeźbiarstwie.
Oprócz nasion roślin i sadzonek trzciny cukrowej przywożą wspomniane wyżej zwierzęta: świnie, owce, dziki i psy, a „przy okazji” także szczury.
Do tej pory miejscowe zwierzęta i ptaki żyły w spokoju i symbiozie z roślinami. Ale nastają dla nich złe czasy. Zieleń jest przetrzebiana, zwierzęta i ptaki są zjadane.
I taki też los spotkał ptaka – nielota Dodo. Duży – 1 metr wysokości i wadze ponad 20 kilogramów – stał się doskonałym łupem dla głodnych ludzi. A że znosił tylko jedno jajo rocznie, które z kolei było przysmakiem świń i szczurów, nie miał szans przeżycia. Ostatni raz widziano ptaka Dodo na wyspie w 1681 roku.
Wizerunek ptaka Dodo wciąż rozsławia Mauritius. Kojarzą go dorośli i dzieci. Ptak Dodo to jeden z bohaterów animowanego filmu „Epoka lodowcowa” i serialu animowanego „Pingwiny z Madagaskaru”. Znalazł się również w książce „Alicja w krainie czarów” Lewisa Carrolla.
Osadnicy kochają słońce i ciepełko, przyzwyczajają się do wysokiej wilgotności, ale nie są w stanie poradzić sobie z niszczycielskimi siłami natury w postaci cyklonów. I koło się zamknęło – kiedyś dzięki cyklonowi odkryli wyspę, teraz cyklon zniszczył ich domy.
Potężne deszcze zmyły uprawy i Holendrzy w rozpaczy uciekają z wyspy na odkryty przez nich niedawno Przylądek Dobrej Nadziei. Tak więc holenderski raj na ziemi trwał tylko do 1700 roku.
Na pobliskiej Reunion żyją Francuzi i zauważywszy, że wyspa wygląda na niezamieszkałą, wyruszają na przeszpiegi. Zauroczeni krajobrazami, jakże innymi od górzystej i mocno skalistej Reunion, w 1710 roku przybiją na tratwach do złocistych plaż i wbiją na plaży flagę, stając się tym samym właścicielami terytorium. Zmieniają nazwę wyspy na Île de France.
Król Francji przysyła do pracy i pomocy Kompanię Wschodnioindyjską. Francuzi zamieszkują na Île de France, a ich Król podejmuje decyzję, że wyspa będzie doskonałym poletkiem produkcyjnym przypraw.
Sprowadzają gałkę muszkatołową, wanilię i wiele innych – wyspa staje się coraz bogatsza. Osiągnięciu bogactwa sprzyjają także korsarze napadający na przepływające nieopodal statki z towarami.
Ziemia natura idealnie położyła Mauritius na szlaku przypraw do Indii. Od strony Afryki otwiera on ocean niczym klucz, a z kolei leżąc na bezkresie oceanu jawi się jako gwiazda w błękicie wód. Tak też jest postrzegana dla mieszkańców i obydwa symbole (gwiazda i klucz) znalazły się w jej godle.
Szlak przypraw – o nieco zmienionej trasie – funkcjonuje zresztą do dzisiaj.
Mateusz, mój znajomy Kapitan Żeglugi Wielkiej, w ubiegłym roku pływał na swoim kontenerowcu pomiędzy portami Europy, przez Kanał Sueski i Mauritius do Indii i Australii.
A wracając do dawnych czasów: chcąc uchronić się przed napadami, statki zmieniają trasę na znacznie dłuższą.
Taka sytuacja wkurza w końcu Anglików i w 1810 roku napadają na Mauritius. Francuzom udaje się skutecznie odeprzeć atak (Francuzi pierwszy i ostatni raz wygrali z Anglią) i sytuacja nie ulega zmianie. Nie na długo jednak. Dla floty brytyjskiej niezwykle ważny jest ten krótszy szlak żeglarski do Indii, a i łakomy kąsek w postaci bogatej wyspy nie jest bez znaczenia.
W końcu zwyciężają! Na pomocy zawartego w 1814 Układu Paryskiego ludność francuska może pozostać na Mauritiusie, zachowując swoje przywileje i wiarę.
Anglicy sprowadzają ludzi do pracy z Madagaskaru, Indii i wybrzeży Afryki. Powstaje mieszanka etniczna, która w miarę upływu lat robi się coraz bardziej urozmaicona. Wprowadzają także ruch lewostronny na wyspie, który funkcjonuje do teraz (dla mnie – niestety!). Powraca nazwa Mauritius.
Niewolnicza praca i najdroższy znaczek świata
Rok 1835 – data na zawsze utrwalona w kalendarzu wyspy za sprawą zniesienia niewolnictwa.
Władze obawiają się buntu osadników i w tym celu budują cytadelę w Port Louis, do obserwacji „ruchu osadników”. Do buntu jednak nie dochodzi, cytadela zostanie ukończona parę lat później, a postawione na jej murach armaty pokazują potęgę wyspy i ostrzegają potencjalnych agresorów: „ z nami lepiej nie zaczynać”.
Osadnicy bowiem (w liczbie około sześciu tysięcy na całej wyspie), otrzymawszy, od Państwa zadośćuczynienie pieniężne, mogli wynająć swoich dotychczasowych poddanych do pracy.
Część dotychczasowych niewolników faktycznie pracuje nadal, za co dostaje zapłatę (marną!) i najczęściej jakieś poletka ziemi do uprawy. Jednak sporo z nich ucieka nad morze, osiada tam i rozpoczynają życie „na własny rachunek”.
W licznych plantacjach przypraw i trzciny zaczyna brakować rąk do pracy. Statki z ludźmi „ze świata” kursują regularnie.
Do tygielka narodowości dołączają następni: Chińczycy, Hindusi (szczególnie z prowincji Tamil), Arabowie. Zaczynają się tworzyć „narodowe zawody” – Arabowie i Chińczycy odnajdują się w rzemiośle i handlu, Hindusi w pracy na roli.
Zakontraktowanym pracownikom obiecywano „złote góry”, ale rzeczywistość okazywała się rozczarowująca. Płacono im znacznie mniej niż obiecywano.
Jako, że długa podróż przez ocean i choroby dziesiątkowały ludzi, nie decydowali się na podróż powrotną, nawet po zakończeniu kilkuletniego kontraktu. Z reguły zostawali, zakładali rodziny i oprócz „prac zleconych” uprawiali maleńkie poletka ziemi, które otrzymywali lub wykupywali.
Każda schodząca ze statku osoba wpisywana jest do specjalnego rejestru. Pierwszym miejscem, jakie przybysze widzą na nowym lądzie jest Aapravasi Ghat w Port Louis (obecnie zabytek UNESCO) – prowadzono tam rejestrację i przydział do pracy.
I właśnie prowadzona ewidencja staje się początkiem niezwykłego – jak na tamte – czasy wydarzenia. Bowiem, aby zminimalizować koszty biurokracji, Mauritius jako piąty kraj na świecie wprowadza – wzorem Anglii – znaczek pocztowy. Szczegółów więcej, o tych najdroższych znaczkach świata, znajdziesz w tekście o Port Luis.
„Tylko” 12 godzin lotu na Mauritius
Mauritius była kolonią brytyjską aż do roku 1968, kiedy uzyskuje niepodległość, a w 1992 staje się republiką w ramach Wspólnoty Narodów.
Mauritius, jako jeden z nielicznych krajów afrykańskich, posiada dość stabilną demokrację z regularnie odbywającymi się wolnymi wyborami i przestrzeganymi prawami człowieka. Dzięki rozwiniętemu sektorowi turystycznemu przyciągnął znaczne zagraniczne inwestycje i coraz liczniejsze rzesze turystów, osiągając tym samym jeden z najwyższych w Afryce dochodów na obywatela.
„Tylko” dwanaście godzin lotu i już wypoczywasz na wyspie Mauritius!
Mauritius na mapie świata
Żeby łatwiej było wyobrazić sobie jak maleńki jest Mauritius, podam dwie liczby: powierzchnia wyspy wynosi 1860 km², a dla porównania powierzchnia najmniejszego w Polsce województwa opolskiego wynosi 9400 km².
Ten artykuł to tylko wstęp do raju, jakim jest Mauritius. Zaurocz się – jak ja – wyspą i pozostań jeszcze trochę w jej klimatach.
Kliknij w link niżej, aby zobaczyć inne relacje:
Tutaj znajdziesz najwięcej porad o podróży na Mauritius
Plaże na Mauritiusie – top 12 najpiękniejszych plaż
Zwiedzamy Mauritius – podróż przez interior
Rajskie smaki i rajska przyroda na Mauritiusie
Przejmująca procesja – Święto Cavadee – na Mauritiusie
Tylko na Mauritiusie tak zachodzi słońce – codziennie inny spektakl
Tajemnica Port Louis – stolicy Mauritiusa
źródło:Wikipedia
Otrzymuj powiadomienia o nowych wpisach!
Wypełnij formularz, zapisz się na listę, a otrzymasz regularnie informacje o nowych przepisach i relacjach z podróży!
Potomkowie czy przodkowie małej Sophie – oto jest pytanie…
Dzięki za uważność…pozostawiam “potomków” dla następnych bystrych, a w myślach koryguję na “przodkowie”.Jednakże potomków to także dotyczy, mniej logicznie może…
Jednak poprawiłam 🙂
Podpis